Sensacja! Rastislav Trtik: Płocki skalp naprawdę się liczy

Trudno było sobie wyobrazić bardziej wymagającego rywala w Pucharze Polski niż jeden z zespołów walczących rok w rok o Puchar Polski i mistrzostwo kraju.

Los jednak zdecydował, że zabrzanie musieli podjąć Orlen Wisłę Płock i wywalczyć awans do półfinału. I sensacja w oczach kibiców stała się faktem po fantastycznym meczu w wykonaniu Trójkolorowych. Bezwzględnymi bohaterami zostali Martin Galia i Łukasz Gogola. – Płocki skalp naprawdę się liczy – mówił wprost po meczu Rastislav Trtik, szkoleniowiec gospodarzy.

NMC Górnik Zabrze znów musiał rozegrać spotkanie bez dwóch podstawowych zawodników: Michała Adamuszka i Rafała Glińskiego. Poza składem pozostawał także Patryk Gluch. Dlatego trener Rastislav Trtik zdecydował się od początku grać przy wykorzystaniu dwóch obrotowych. Taktyka przyniosła oczekiwany skutek, bo pierwszym egzekutorem w spotkaniu był Jurij Gromyko, który chwilę wcześniej odebrał wyjątkowe podanie z kozłem w wykonaniu Aleksa Tatarincewa. Później jednak zabrakło siły przebicia, by sforsować Marcina Wicharego. Najpierw rzutu karnego nie wykorzystał Bartłomiej Tomczak, który też po chwili nie był w stanie oszukać “Wichury” przy rzucie z pozycji. Nafciarze byli bezwzględnymi egzekutorami kontr. Wykorzystał je zarówno Obradović, jak i Krajewski. Impas strzelecki przerwał wreszcie znów Gromyko, który pewnie, z kozłem trafił na 3:4. Wyrównanie dał Łukasz Gogola, ale po szybkim wznowieniu trafił znów Obradović.

Po jednej z akcji z grymasem bólu na twarzy, trzymając się za łokieć z boiska zszedł Alex Tatarincew, więc na boisko wrócił Sasza Buszkow. Zabrzanie grali więc bez nominalnego środkowego. Nafciarze wykorzystali sytuację i trzykrotnie po stratach zabrzan trafił Valentin Ghionea, wyprowadzając gości na prowadzenie 8:5. Wisła świetnie grała blokiem, raz za razem przecinając próby Ignacego Bąka, Iso Sluijtersa czy Łukasza Gogoli. Szczęśliwie jednak Trójkolorowi wzięli się za odrabianie strat i po trafieniu Buszkowa między nogami Wicharego, było już 7:8. Po chwili na listę strzelców wpisali się Łukasz Gogola i wreszcie Bartłomiej Tomczak, a mecz rozpoczął się od nowa wynikiem 9:9. W defensywie świetnie spisał się też… Martin Galia, który dosłownie wyrwał z rąk rywali piłkę, gdy ci próbowali przerwać akcję ofensywną gospodarzy.

Świetnie spisywał się Jurij Gromyko, który po 20 minutach miał już na koncie cztery trafienia. Zresztą o głównej sile ofensywnej stanowiła właśnie pierwsza linia, bardzo dobrze obsługiwana przez rozgrywających. Co ciekawe, w tej linii grało dwóch leworęcznych zawodników w ataku: Iso Sluijters i Ignacy Bąk. Emocji naprawdę nie brakowało, ale dwa proste błędy w obronie i zmianie bramkarza (w trakcie gry power-play) przyniosły wynik 15:17.

W drugiej połowie Trójkolorowi wciąż grali z dwoma kołowymi. Każdy z nich otrzymał jednak podwójną obstaw, więc wykorzystywanie ich do rzutu było praktycznie niemożliwe. Igi Bąk spróbował jednak tego rozwiązania, co przyniosło… 20. trafienie dla gości. Pewnie odpowiedział jednak Tomczak. Wisła wciąż jednak miała pewne, czterobramkowe prowadzenie. Zabrzanie wrócili do swojej standardowej defensywy 4-2. To wykorzystał jednak świetnie Michał Daszek, który wywalczył dwie minuty kary dla Jana Czuwary. Rywale byli jednak na to przygotowani, praktycznie bez większych problemów dostawali się na siódmy metr. Goście musieli jednak borykać się z grą w podwójnym osłabieniu. To przyniosło prędko trafienie Marka Daćki przez całe boisko, który wyłuskał piłkę z rąk przewracającego się rywala. Gdy tablica zegarowa wskazywała wynik 23:25, trener Piotr Przybecki natychmiast poprosił o czas.

O wyniku miał rozstrzygnąć ostatni kwadrans meczu, wszak zabrzanie wciąż pozostawali w wyniku kontaktowym. Co prawda wciąż brakowało komunikacji między zawodnikami, ale to dało pole do popisu Ignacemu Bąkowi, który popisał się fantastycznym trafieniem z podłoża z odległości 11 metrów! Trudności w dogonieniu Wisły sprawiał jednak Adam Morawski, który zmienił Wicharego. Bramkę kontaktową na 26:27 dała jednak kontra Czuwary, a po chwili świetną obroną popisał się Martin Galia. Pozostało zachować spokój! Wyrównanie dał Sasza Buszkow!
Zostało 9. minut do końca. Niestety karą dwóch minut ukarany został Gromyko, który długo nie mógł uwierzyć w wykluczenie. Wszak nawet nie uczestniczył w akcji obronnej! Rywale jednak otrzymali dwa wykluczenia dla Ivić i Nihica. Pozostał grać do końca . Sasza znów zanotował dwa trafienia z rzędu i było już 28:27!

Niestety zabrzanie po chwili otrzymali dwie dwuminutowe kary dla skrzydłowy: autora ostatnich trafień i Jasia Czuwary. Na wysokości zadania znów stanął Martin Galia, który obronił rzut na wyrównanie. A piąte trafienie z rzędu dla Trójkolroowych dał Łukasz Gogola! Rywale nie byli w stanie odpowiedzieć, popełnili błąd w ataku. Gogola znów! 30:27! I znów Galicz!
Znów Gogola! 31:27! Znów Gogola! 32:29! Znów Galia! Na 30 sekund przed końcem trafił jeszcze Michał Daszek, ale 33:30 było zbyt dużą przewagę. NMC Górnik zagra więc w półfinale!

NMC Górnik Zabrze – Orlen Wisła Płock 33:30 (15:17)
NMC Górnik: Galia – Daćko 2, Fąfara, Tomczak 3, Gromyko 5, Sluijters 3, Czuwara 2, Buszkow 6, Tatarincew 1, Gogola 7, Bąk 4. Trener: Rastislav Trtik
Kary: 12 minut (Tomczak 1, Gromyko 2, Czuwara 2, Buszkow)

Wisła: Morawski, Wichary – Daszek 3, Duarte 1, Krajewski 2, Racotea 4, Obradovc 2, Ghionea 5, Ivić 3, Gębala T. 3, Tarabochia 1, Gębala 1, Zabic 1, Mihić 2, De Toledo 2. Trener: Piotr Przybecki
Kary: 10 minut (Obradovic, Ivić 2, Zabić, Mihić)

źródło: handballzabrze.pl