Przebieg napadu przypominał plan zdjęciowy filmu sensacyjnego. Zakapturzony bandzior wpadł do agencji banku PKO BP, wyciągnął spluwę, zażądał wydania pieniędzy, po czym przepadł jak kamień w wodę. Po trzech latach od głośnych zdarzeń w Helence, policja namierzyła sprawcę. Przebywał w Niemczech. Teraz chce… dobrowolnie poddać się karze.
O napadzie na agencję banku, do którego doszło w lipcu 2012 roku w dzielnicy Helenka mówiła cała Polska. Kasjerka początkowo odmówiła wydania pieniędzy, ale na widok broni, tudzież przedmiotu, który pistolet przypominał, posłusznie, w obawie o swoje życie, spakowała pieniądze do koperty, którą potem zabrał napastnik. Policja dysponowała zapisem z monitoringu, zabezpieczyła również odciski palców rozzuchwalonego złodzieja, ale śledztwo przez długi czas tkwiło w martwym punkcie. Aż do lipca tego roku…
Sprawcę napadu namierzono w Niemczech. Co ciekawe, nie trzeba było wszczynać procedury deportacyjnej. Policjanci namówili rodzinę mężczyzny, by nakłoniła go do powrotu do kraju. W zamian odstąpiono od wydania międzynarodowego listu gończego za podejrzanym.
Do napadu przyznał się 28-latek, który usprawiedliwiał się fatalną sytuacją finansową. Zadeklarował, że chce dobrowolnie poddać się karze. Zaproponował dla siebie dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Zapewnił, że zwróci skradzione pieniądze. Sąd jeszcze nie rozpatrzył jego wniosku. Opinii nie wydała także prokuratura.
(TK)