Wielkie Derby Śląska z 4 października ubiegłego roku, rozgrywane pomiędzy Ruchem Chorzów a Górnikiem Zabrze mogły krwawo zapisać się w historii regionu.
Pseudokibice chorzowskiego klubu w trakcie meczu chcieli zdetonować ładunki wybuchowe w sektorze zajmowanym przez fanów ekipy Trójkolorowych. Na ławie oskarżonych w tej sprawie zasiądą trzy osoby.
Przed meczem w pobliżu sektora, który mieli zająć kibice Górnika, zlokalizowano odbiornik fal radiowych, zapalnik elektroniczny, ładunki oświetleniowe, lont i benzynę. Całość tworzyła zdalnie odpalany ładunek zapalający. Przybyli na miejsce antyterroryści stwierdzili, że to profesjonalne urządzenie i przeprowadzili próbną detonację części znalezionych materiałów. Gdyby ładunek eksplodował w trakcie meczu, flagi i transparenty rozwieszone na płocie sektora gości stanęłyby w ogniu. Zagrażało to także życiu i zdrowiu kibiców przyjezdnej drużyny.
Aktem oskarżenia objęto trzy osoby – Marcina C., który pełnił funkcję sekretarza stowarzyszenia „Niebiescy”, skupiającego kibiców Ruchu oraz Kajetana B. i Bartosza Ch. Wszyscy są dość znani w środowisku kibicowskim – aktywnie zajmują się oprawami meczowymi.
– Mamy dowody, że to oni wnieśli na stadion odpalany drogą elektroniczną ładunek zapalający – zapewnia prokurator Andrzej Sikora, szef Prokuratury Rejonowej w Chorzowie.
Bulwersuje fakt, że cała trójka nadal przychodzi na mecze organizowane na stadionie przy ulicy Cichej. Donata Chruściel, rzecznik chorzowskiego klubu podkreśla, że nie ma na razie mowy o tym, by obejmować ich zakazem stadionowym.
– Póki nie ma wyroku skazującego, obowiązuje zasada domniemania niewinności – uzasadnia decyzję klubu.
(TK)